wtorek, 16 października 2012

Czapusiowy Ocieplacz

Zimno za oknem się robi brrrrr.... Jak pomyśle, że trzeba wyjść, opuścić ciepły domek, to ciarki po mnie przechodzą. Żeby zachować, choć troszeczkę tego domowego ciepełka, przydałaby się jakaś czapusia :) I nie jakaś tam zwykła!!! Oj nie, nie będzie tak łatwo, musi spełniać Moje wymagania ;) 
- ma być ciepła,
- ma zakrywać uszy, całe!! - warunek konieczny :)
- ma być milusia, i zachęcać do noszenia ;)
- musi mieć łozdóbkę ;)
No i problem był: z czego ją zrobić i na czym? Stwierdziłam, że na drutach/szydełkach to w moim wydaniu długo zejdzie - cierpię na brakoczas :). No to zostaje nam maszyna! Co prawda, stoi już od roku, w domku  nówka - Lidlówka, ale współpracę, zaczęłyśmy na dobre, porą letnią - szyjąc żorżetkową spódniczkę. Szyjąc/ przerabiając, ale o tym, to będzie innym razem. Później był test na grubej jeansowej spódniczce, i też dała radę!! To teraz, będę się nad nią znęcać, szyjąc ciepły ocieplacz na głowę. Wzorzec zapożyczyłam z Mamowego egzemplarza :) To wzorzec już mam, wykrój dosłownie 5 minut i był. Prototyp z gazety, też się szybciutko zmajstrował. Dłużej zeszło z wyborem materiału :) Szperając w przepastnych szafach, skrywających różności materiałowe, dobyłam końcówki polaru, w kolorze: jasna zieleń, słoneczny żółty, chabrowy, bordo oraz stalowym, a i jeszcze kawa z mlekiem się zapodziała. Wybór padł na cieplutki i milusi polar, w zestawie bordowo/stalowym. Nic innego do płaszcza zimowego, czy kurtek nie będzie pasować :) No to do dzieła, lubię zaczynać od końca, więc powstała najpierw kwiatkowa łozdóbka. A dalej było szycie i szycie, o i nawet nie prułam, co dziwne. Za pierwszym razem się udał Czapusiowy Ocieplacz.
O tak wygląda Wzorzec i Mój Czapusiowy Ocieplacz:
Wykonanie od momentu zrobienia wykroju, do przyszycia łozdóbki 3 dni. Jak na mnie to bardzo szybko. Biorąc pod uwagę, pracę, wyjazdy służbowe, po których nic się nie chcę już robić, ale Czapusiowy Ocieplacz się chciało =).  Dumna jestem :D
Dzisiaj, nadal prezentuje Mój Misiowy Model:

 i szczególik na łozdóbkę, od której się wszystko zaczęło:
Środek kwiatka zrobiony z perełek w płynie:)
Maszyna dała radę!! Dwukrotnie złożony, gruby polar szyje bez problemu :)
Już późno, życzę miłego, ciepłego dnia:)






poniedziałek, 15 października 2012

Uniwersalna

Bez napisu, taka Ona uniwersalna. Życzenia złożone, to możemy się pokazać .
W całości:
 i z szczegółem (moje pierwsze przeszycia!!!):


Wszystkim Teresom składam najlepsiejsze życzenia Imieninowe :)

poniedziałek, 1 października 2012

Niedzielny chlebuś i bułeczki

Niedzielny?! Tak, bo zawsze jest świeżo upieczony na niedzielne śniadańko :) We wcześniejszym poście pisałam, że od kilku lat piekę chlebuś. Tak, piekę w domowym piekarniku :) Miałam już dość tych watowatych, czy z dużą ilością eee (mam manie czytania etykietek :D) Chciałam mieć naturalny, domowy, zdrowy, chlebuś. Zainspirowana trochę mąkami w sklepach, oferującymi różnego rodzaju mąki do pieczenia chleba, zaglądałam też o tu: "chleb.info.pl" oraz tu "Moim Wypiekami", troszkę domowymi książkami, opowieściami - jak to dawniej piekła babcia chlebuś. Modyfikując przepisy metodą prób i błędów, doszłam do przepisu, który ostatnimi czasy nie z chodzi z tapety. Jedynie zmienny jest stosunek  mąki pszennej do żytniej, w zależności co familia sobie zażyczy :)
Na 3 bochenki chleba lub 2 bochenki i 6 bułeczek, potrzebne będą:
650 ml wody + 50 ml mleka
2 łyżeczki cukru
4 łyżeczki soli
200 g mąki żytniej pełnoziarnistej z "Gdańskich Młynów"
800 g mąki pszennej (używam typ 500 - Wrocławska)
50 g drożdży świeżych
zaczyn zrobiony dzień wcześniej

Na zaczyn:
400g mąki pszennej
200g zakwasu żytniego
woda
Zaczyn robię w sobotę rano, a chleb dopiero wieczorem, zaczyn ma około 10-12 godzin na rośnięcie.

W większości pracy wyręcza mnie malakser :) tzn. miesza, wyrabia, sam bez mojej pomocy:) Robimy zawsze na dwa razy, Robocik twierdzi, że na całą porcję, to mu mocy nie starczy :)
Mąkę mieszamy z solą, nie przerywając mieszania dodajemy wodę (350ml). Następnie dodajemy zaczyn. Dalej mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji, a później wyrabiamy na szybszych obrotach. I mamy gotową I porcje. II porcję rozpoczynamy od rozpuszczenia drożdży w mleku z dodatkiem cukru. "Pracujące drożdże" dodajemy do mąki wymieszanej z solą, a dalej postępujemy tak samo jak przygotowaliśmy I porcję. Obie porcje mieszam (łączę ze sobą) już ręcznie, w duużym garnku. Zostawiam w ciepłym miejscu, aż ciasto podrośnie. Wyrośnięte ciasto, przekładam na stolnicę oprószoną mąką i wyrabiam. Dzielę na porcję i umieszczam w przygotowanych foremkach. Ustawiam piekarnik na 175C z termoobiegiem, dodatkowo w piekarniku umieszczam małą foremkę z wodą. W międzyczasie ozdobnie nacinam każdy bochenek, smaruje rozmąconym jajkiem. Chlebusie pieką się około 1-1,2h, a bułeczki zdecydowanie krócej około 30-40 min.
A tak się prezentuje wyrób prosto z piekarnika: