Jak co sobotę u mnie, swoje podwoje otwiera domowa piekarnia. Piekę chlebuś, chyba od trzech, a może czterech lat. Muszę się przyznać, że im dłużej pichcę tym lepszy wychodzi :) Zawsze są 3 bochenki różnej wielkości. Niestety 3 takich samych foremek brak :P ale za to mamy różnorodność w wielkości kromek :) Dzisiaj też siedzą trzy bochenki, ale tydzień temu pojawiły się bułeczki. Smaczne, wyrośnięte, a z masełkiem zniknęły szybciutko :) Co prawda, nie są tak wydajne, jak jeden bochenek, ale była to niezwykła odmiana na niedzielne śniadańko.
A do Sadu zagląda już jesień:
a gdzie, nie gdzie jeszcze kolorowo:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz